Archiwum 24 marca 2015


mar 24 2015 Osobliwa para: król i kompozytor
Komentarze: 0

 Richard Wagner początkowo myślał , że  wizyta nieznajomego to jakiś podstęp, że to któryś z wierzycieli usiłuje dostarczyć mu pozew sądowy. Z jaka niby sprawa mógłby przyjść sekretarz króla Bawarii. Wagner odmówił przyjęcia gościa. Posłaniec za drugim razem wręczył mu fotografię króla, pierścień z rubinem i zaproszenie do Monachium. Niecałe dwa miesiące po objęciu tronu, 4 maja 1864 roku Ludwik II poznał swego muzycznego idola. 51-letni Wagner, choć miał już na swoim koncie opery, wiódł nieszczęśliwy żywot. Nękała go bieda, jego małżeństwo się rozpadło, był też otoczony polityczną niesławą. Młody król był gorącym wielbicielem muzyki Wagnera od czasu, gdy trzy lata wcześniej po raz pierwszy usłyszał Lehengrina. Opera ta wywarła na nim tak silne wrażenie, ze nie mógł powstrzymać łez. Kiedy przeczytał libretta jeszcze wówczas nieukończonego cyklu 4 oper „Pierścień Nibelungu”, postanowił  zostać prekursorem kompozytora i doprowadzić do zrealizowania tego przedsięwzięcia.  Zachwycony pierwszym spotkaniem z monarcha Wagner, napisał do przyjaciela, że król pokochał go z czułością. Ludwik postanowił wynagrodzić Wagnerowi wszystkie cierpienia i uwolnić go od trosk życia, by mógł spokojnie tworzyć. Oddał mu do dyspozycji jedną z wiejskich siedzib. Kiedy nie byli zajęci obmyślaniem treści przyszłych oper, wymieniali ze sobą listy, które można określić mianem niemal miłosnych. Wagner nie mógł nie wiedzieć, że jego protektor nie ma słuchu muzycznego; pasjonował go fantastyczny świat legend, na których osnuta była treść opery. „Latającego Holendra Wagner poprowadził 4 grudnia 1864 roku. Ludwik siedział w loży królewskiej i cieszył się triumfem Wagnera. Kiedy król usłyszał, że jego idol wyraził się o nim ‘mój chłopiec”, na pewien czas zabronił mu dostępu do siebie. Sprawa poważniejsza było niezadowolenie kręgów dworskich z zażyłej znajomości króla z kompozytorem. Otoczenie Ludwika miało do niego żal, że z państwowych pieniędzy  finansuje wystawny tryb życia Wagnera, który w listopadzie 1865 roku pozwolił na nieopatrzną krytykę rządu, czy obraził Bawarczyków. 1 grudnia członkowie rodziny królewskiej wystosowali ultimatum: Ludwik musiał wybierasz pomiędzy Wagnerem a miłością i szacunkiem wiernych poddanych. Monarcha wybrał lud, a muzyk wyjechał do Szwajcarii. Ludwik nadal wspierał go finansowo i za jego sprawa powstał w Bayreuth teatr, w którym podczas 4 kolejnych dni sierpnia 1876 roku, wykonano w całości tetralogię Pierścień Nibelunga. Z tej okazji król i kompozytor spotkali się po ośmioletniej przerwie. Po zakończeniu czwartej opery siedzący w loży królewskiej monarcha uniósł się z miejsca, aby przyjąć na siebie część owacji zgotowanej Wagnerowi. Kompozytor zmarł w Wenecji 13 lutego 1883 roku. Na wieść o jego śmierci Ludwik powiedział: „ Ciało Wagnera należy do mnie”, sprowadził je do Bayreuth i tam pochował. „ to ja odkryłem artystę, którego teraz wszyscy opłakujecie, i ja ocaliłem go dla świata” – tak powiedział.

mar 24 2015 Szalony władca
Komentarze: 0

 Biciem w dzwony i salutami armat 25 sierpnia 1845 roku ogłoszono narodziny syna księcia Bawarii Maksymiliana i jego zony Marii. Chłopiec otrzymał imię Ludwik, po dziadku królu Ludwiku I. W trzy lata później, gdy Ludwik został zmuszony do abdykacji, a tron objął Maksymilian,  urodził się młodszy brat Ludwika,  Otto. Obaj książęta wychowywani byli w surowej dyscyplinie i przeszli przez bardzo surowy program  edukacji.  Czytając sagi o starych niemieckich rodach, spacerując i oddając się marzeniom na jawie, Ludwik odnalazł swoje życiowe powołanie – wznoszenie pałaców. Niedługo przed 19-stymi urodzinami, 10 marca 1864 roku, Ludwik został królem, po przedwczesnej śmierci ojca. Wysoki, smukły, z gęstymi, falującymi ciemnymi włosami i przenikliwymi niebieskimi oczami, wyprostowany poruszający się z gracją był dla poddanych pupilkiem. Obowiązkiem króla było ożenić się i spłodzić następcę, wybór padł na uroczą kuzynkę Ludwika, Zofię, naród był zadowolony. Jednak wyznaczony na sierpień ślub został przełożony na październik, na kilka dni przed ceremonią król zerwał zaręczyny. Wyznał, że wolałby się utopić niż zdecydować na małżeństwo. Ludwik miał pogardliwy stosunek do dworskiego życia w Monachium i coraz więcej czasu spędzał w swoich licznych górskich siedzibach. Kolację lubił spożywać wśród popiersi przodków. Tłumaczył, iż  - w przeciwieństwie do żywych gości, rzeźny pojawiają się przy stole na wyraźne zaproszenie i w każdej chwili można je usunąć. Ludwik chodził spać po południu a budził się o północy i robił sobie przejażdżki. Preferował towarzystwo młodych oficerów i aktorów. W lipcu 1870 roku Francja wypowiedziała wojnę Prusom, lecz szubko została pokonana przez zjednoczone siły państw niemieckich, w tym Bawarii, która choć zachowywała odrębną armię, dyplomację oraz prawo do własnych znaczków i monet, stała się częścią niemieckiego cesarstwa. Wraz z ograniczeniem suwerenności Bawarii Ludwikowi ubyło obowiązków. Latem 1867 roku podróżował po Francji i miał okazję zobaczyć pałac w Wersalu. Postanowił wtedy wznieść równie wspaniałe pałace w Bawarii. Budowę pierwszego, Neuschwanstein, rozpoczął w 1869, następnego, Linderhof, w 1870, a trzeciego, Herrenchiemsee, w 1878. Za jego życia ukończony został tylko drugi. Po raz ostatni król pojawił się publicznie w 1875 roku. Dla ludu stał się postacią tajemniczą, dla ministrów – coraz większym problemem. Jego baśniowe zamki były budowane nie tylko bez gustu, ale i bez żadnych ograniczeń finansowych. W zachowaniu Ludwika chwile pogodnej beztroski przeplatały się z atakami niekontrolowanej furii. Tego, co mu się naraził kazał chłostać, wypędzać ale nie dziwił się, gdy te kary nie były wykonane. Kiedy stracił cierpliwość i uderzył kogoś, zaraz mu to wynagradzał. Stał się otyły i coraz bardziej zaniedbywał swój wygląd. W jego sypialni zainstalowano specjalny podajnik do posiłków, zaczął wydawać rozkazy z za zamkniętych drzwi a do ministrów pisał pisma. Aż do świtu potrafił poddawać się dziecięcym zabawom. Gdy zła pogoda uniemożliwiała piknik, to wpraszał się do domów chłopów. Z początkiem 1886 roku stało się oczywiste, że problem z szalonym monarcha trzeba jakoś  rozwiązać. Przeszkoda był brak następcy tronu, gdyż Otto w 1875 roku został uznany za chorego psychicznie i zamknięto w zakładzie dla obłąkanych. Ministrowie zwrócili się do wybitnego psychiatry, doktora Guddena, aby uznał króla za niepoczytalnego. Doktor nie badał króla osobiście, zadowolił się informacjami od osób trzecich. Dla chłopstwa Ludwik pozostał kochanym, aczkolwiek dziwnym królem. Podjęto decyzję o usunięciu króla z tronu. Gdy w ciemnościach i strugach deszczu członkowie komisji udawali się do siedziby króla, strażnik pilnujący bramy uniemożliwił im wejście. Wkroczyła też grupa wieśniaków lojalnych wobec władcy. Druga komisja, wraz z doktorem dotarła do siedziby króla rankiem 12 czerwca. Monarcha został obezwładniony i poinformowany, że zamieszka w zamku Berg, a jego obowiązki przejmie wuj. Około 4 rano król pożegnał się ze służbą i wsiadł do karety, e której u drzwi nie było klamek. Zamek przekształcono w królewskie więzienie. Ludwik przyjął to wszystko spokojnie. Ludwikowi nie zezwalano na udział w porannej mszy, ale w towarzystwie doktora i sanitariuszy wychodził na spacery. Lekarz był tak zadowolony z zachowania pac jęta , ze idąc z nim na drugi popołudniowy spacer zrezygnował z obstawy. Kiedy do godziny 20 nie wracali ze spaceru asystent doktora, doktor Muller, zaniepokoił się. Wysłał najpierw jednego policjanta, a zaraz potem dwóch następnych. Do poszukiwań włączono całą służbę. Nieco po 22 znaleziono pierwszy ślad – parasole i kapelusz króla. Na powierzchni jeziora  unosiła się marynarka króla i jego płaszcz. Na środku jeziora natknięto się na ciała doktora i króla. Zegar króla zatrzymał się o godzinie. 18.54, w niedziele, 13 czerwca 1886 roku. Podczas oględzin zwłok doktora Guddena zauważono zadrapania na twarzy, ślady na szyi wskazywały, iż ktoś usiłował go udusić. Na ciele króla nie znaleziono nic. Nigdy nie poznano prawdy. Przypuszczano, że król zabił doktora i popełnił samobójstwo. Na wieść o śmierci kuzyna cesarzowa Elżbieta powiedziała: „ Król nie oszalał, był ekscentrykiem żyjącym w świecie marzeń. Gdyby potraktowano go łagodniej, być może nie spotkałby go tak okrutny koniec”.