Archiwum styczeń 2015


sty 06 2015 Spór Gombrowicza i Sienkiewicza
Komentarze: 0

 Sienkiewicz i Gombrowicz to dwa odmienne pojmowania obowiązków pisarskich. Gdyby padło pytanie o pisarza polskiego z pewnością 95% odpowiedziało by, ze autor „Trylogii” Autor „Dzienników” nie chciał być przewodnikiem narodowym ani jego nauczycielem, lecz osoba prywatną „Całe życie walczyłem o to by nie być pisarzem polskim ale sobą, Gombrowiczem, cały ten nałóg mówienia <nasz> uważam za śmieszny”. Zaczadzenie Polską to jego zdaniem powód, dla którego nasi pisarze wybitni nie mogli stać się w pełni wybitnymi, np. Żeromski, któremu stale mieszała się płeć z Ojczyzną. Niedawno ukazała się książka pod tytułem „O literaturze polskiej” W. Boleckiego. W antologii znalazły się fragmenty „Dziennika” poświęcone polskiej literaturze. „Rzecz jasna Gombrowiczowi nigdy nie chodziło tylko o literaturę – nadmienia Bolecki – stawka w tych narracjach była kultura polska jako całość. W antologii znalazł się rozdział poświecony Sienkiewiczowi, w którym od razu natrafiamy na sławny, często przywoływany akapit „Potężny geniusz” – i nigdy nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii, to Dumas, ojciec pierwszej klasy. Trudno o przykład innego oczarowania narodu, bardziej magicznego wpływu na wyobraźnie mas. Dlaczego Sienkiewicz miał, i wciąż ma tak okrutna siłę rażenia i magiczny wpływ na masowa wyobraźnię? Gombrowicz w „ Dzienniku” parokrotnie nad tym się zastanawiał, a jego konstytucje i dziś brzmią przekonywująco. Zacząć trzeba od prostego założenia, iż każdy naród ma takiego wieszcza, jaki jest mu potrzebny Im naród słabszy, czy im słabszym się czuje, tym bardziej potrzebuje urody – dlatego naszym pragnieniem zawsze było –„żeby Polak podobał się Polakowi, aby naród polski podobał się innym narodom” Sienkiewicz podał nam na tacy dokładnie taki kanon „łatwej urody” utożsamianej z cnota. Jej ucieleśnieniem byli bohaterowie z kart Trylogii właśnie, polak do różańca i do tańca. Jeżeli grzeszył to tylko z powodu „sił witalnych i czystego serca”. I może to jest największe wiekopomne dokonanie naszego narodowego pisarza, że  „cnotę opierzył grzechem, grzech opierzył cnotą i zdołał przyrządzić słodkawy likier niezbyt silny, a przecież podniecający z gatunku, które najbardziej smakują kobietom”. Takim likierem upić się trudno, lecz lekki szumek w głowie jest naprawdę przejmujący i w sumie nieszkodliwy. Natomiast po Gombrowiczu zawsze zostaje potężny kac. Dlatego Sienkiewicz jest dobry na każde czasy, a z Gombrowiczem zawsze były kłopoty.  Jego dzieło było w Polsce źle odebrane, w okresach odwilży, jak po 1956 roku, pojawiły się w teatrach ale potem znowu zniknęły. Rodacy, którzy nie mieli dostępu do wydań drugoobiegowych, dostali prawie całego Gombrowicza ( z pewnymi skrótami cenzurowymi), dopiero w 1986 roku. Po 1989 roku Gombrowicz został należycie uhonorowany, zagościł na deskach teatru w całym kraju, trafił tez do kanonu lektur szkolnych, i to bardzo wręcz obowiązkowych. Trafił i natychmiast znalazł się w sytuacji paradoksalnej, wręcz gombrowiczowskiej. Otóż on, który wyśmiewał Pimków i Bladaczki, zmuszających biednych uczniów do zachwycania się Słowackim, który nie zachwycał, teraz zaczął pełnić funkcję klasyka polskiej literatury, z wszystkimi tej nobilitacji konsekwencjami. Przy rozmaitych okazjach, takich jak urzędowy Rok Gombrowicza, powtarzano w prawdzie, że wielkim pisarzem był, ale w praktyce nic to już nie znaczyło. A w którą stronę skierowała się polska kinematografia, chcąc pozyskać jak największą widownie? Oczywiście sięgnięto na półkę z dziełami Sienkiewicza. Znowu nastały dobre czasy dla Sienkiewicza. Jest on przydatny w różnych sytuacjach i rozmaitych celach, nawet w reklamie. Pojedynek Gombrowicza z Sienkiewiczem wpisuje się w wielki – nigdy do końca nie rozstrzygnięty – spór nie tylko o literaturę, lecz o kształt naszej narodowej tożsamości. Sienkiewicz przekonywał, ze Polska to jest olbrzym, a głos Gombrowicza mówił, że człowiek w Polsce to karzeł. Czytanie Trylogii to sama przyjemność, podczas gdy lektura Dziennika to z owego snu wybudzenie. Gombrowicz pragnie uwolnić rodaków z niewoli sztucznej formy, w jakiej zastygli od wieków, i w której bardzo się sobie podobają. Najpierw musieliśmy odkryć polskie grzechy i polska brzydotę, przyjrzeć się sobie z bliska, zaakceptować siebie, wyzbyć się poczucia naiwności i pychy, za którą często kryje się poczucie niepewności. Gombrowicz najgroźniejszy jest wtedy kiedy staje się ponownie zakazany i spychany na dalszy plan. Wtedy zaczyna intrygować rodaków, potrafi się wywyższyć nawet z za grobu.