Archiwum 07 sierpnia 2014


sie 07 2014 Wigilia na froncie 1914
Komentarze: 0

 Frontowa Wigilia we Flandrii 1914 roku była jednym z najbardziej zdumiewających momentów I wojny światowej.

W domu aukcyjnym Bonhams wystawiono na licytację list z przed ponad 94 lat. Jego autorem był Nieznany Żołnierz, który relacjonował matce jedyne w swoim rodzaju wydarzenie wojenne : „Po śniadaniu rozegraliśmy mecz piłki nożnej. Kilku Niemców przyszło sobie popatrzeć. Wysłali też grupkę swoich, żeby pochować snajpera, którego zastrzeliliśmy wczoraj. Kilku naszych poszło im pomóc (…)Tuż przed obiadem uścisnąłem jeszcze rękę kilku Niemcom (…) Częstowaliśmy się papierosami. Całkiem miło się rozmawiało. Powiedzieli, że nie będą do nas strzelać, jeśli i my nie będziemy. (…) W taki sposób cieszyliśmy się naszym Bożym Narodzeniem. Jak bardzo myśleliśmy w Tym dniu o domu” Pięć pożółkłych kartek kupił 7 listopada 2006 roku znany piosenkarz Chris de Burgh. Zapłacił za nie 14,4 tyś. Funtów (80 tyś zł.) Zrobił to przez pamięć o pradziadku, który walczył w I wojnie światowej. Wydarzenia te miały miejsce w Wigilię i Boże Narodzenie na froncie zachodnim, we Flandrii w 1914 roku. Wojna trwała już 4 miesiące i gasły nadzieje na jej szybki koniec. Wrogie armie ugrzęzły w okopach, tocząc mordercze walki. W grudniu ziemia zamarzła i ukazało się błękitne niebo. Anglicy dostali metalowe pudełka z czekoladkami i papierosy od księżnej Marii, oraz kartę świąteczną z życzeniami bezpiecznego powrotu do domu, podpisaną przez króla Jerzego V. Niemiecki cesarz Wilhelm II obdarował swoich żołnierzy cygarami i słodyczami. Te dowody pamięci miały wzmocnić morale walczących. Dowództwo armii brytyjskiej ostrzegało, że Niemcy mogą wykorzystać święta do przeprowadzenia podstępnego ataku i nakazywało czujność. Atmosfera w okopach była jednak tak nostalgiczna, że nikt, zwłaszcza przywiązani do tradycji Niemcy nie mieli ochoty wojować. „Nagle ktoś z kolegów zawołał : Patrzcie co Niemcy zrobili” (…) Wychyliłem się i nie mogłem uwierzyć. Wzdłuż całej linii umocnień migotały światełka. Anglicy w pierwszej chwili podejrzewali podstęp, szybko jednak spostrzegli, że to płoną świeczki porozwieszane na drzewach. Chwilę później z niemieckich okopów dobiegł śpiew kolędy „Cicha noc …”. Zasłuchani żołnierze brytyjscy zaczęli spontaniczniej klaskać, ktoś zaintonował brytyjską kolędę. Niemcy odpowiedzieli następną. I nagle stało się coś niesamowitego: ludzie, którzy jeszcze kilka godzin temu zabijali się, połączyła wspólnie śpieawna łacińska kolęda „Przybądźcie dziś wierni” Jeden z Niemców zawołał „ nie będziemy dziś strzelać, wy też nie strzelajcie” Z okopów niemieckich wyszły 4 postacie. Przeszli kilka kroków, zatrzymali się, pokazali ,że nie maja broni. Prosili, by przysłać oficera na rozmowę. Kapitan Edward Hulse z 2 pułku Gwardii Szkockiej zdecydował się odpowiedzieć na wezwanie. Niemiecki oficer też w randze kapitana zasalutował i poczęstował go cygarem. Po  krótkiej wymianie zdań zobowiązali się, że do północy żadna ze stron nie otworzy ognia. Decyzję o przerwaniu walk podjęli dowódcy niższego szczebla, nazwano to „rozejmem kapitanów”. Na wieść o przerwaniu walk żołnierze zaczęli machać do siebie. Prawdopodobnie pierwsi z okopu odważyli się wyjść sanitariusze, by zebrać ciała poległych. Do jednej z grup dołączył brytyjski kapelan, by odmówić modlitwę. Obok niego stanął służący w niemieckiej armii student teologii, i zaczęli powtarzać słowa psalmu. Żołnierze stanęli obok duchownych obok  Gdy modlitwa ucichła, Niemcy kierowali w stronę Anglików świąteczne życzenia, ściskając przyjaźnie dłonie.. Okazało się, że wielu Niemców zna angielski, i żołnierze zaczęli ze sobą rozmawiać. Wymieniali się upominkami: papierosy, herbata, konserwy, guziki od munduru wroga. Na ściętych w pośpiechu choinkach zapłonęły światełka, ozdobione latarkami i świeczkami. Wszyscy śpiewali kolędy. Krótko przed północo musieli wrócić do okopów. Jeden Niemiec rzekł mi „Mój Boże czemu nie możemy żyć w pokoju” Drugi dzień też było podobnie. Ktoś rzucił na ziemie puszkę po konserwie, ktoś ją kopnął i zaczęła się zabawa w futbol. Anglicy wyrzucili z okopów prawdziwa piłkę. Oznaczono bramkę, kładąc na ziemi Chełmy i przystąpiono do gry. Mecz zakończył się wygraną Niemiec 3:2, było fajnie. Po niespełna godzinie przyszedł rozkaz, by wracać na stanowiska boju. Świąteczny nastrój nie udzielił się najwyższym dowódcom. Uważali, że bratanie się z wrogiem osłabiło gotowość żołnierzy do jego zabicia, co stanowiło zagrożenie dla strategicznych planów generalicji. Wydarzenia te rozegrały się w pobliżu belgijskiego miasta Ypres, gdzie niespełna trzy tygodnie po Wielkanocy 1915 roku Niemcy po raz pierwszy użyli gazów bojowych.