kwi 22 2015

Requiem na własny pogrzeb


Komentarze: 0

 Mając 6 lat , Wolfgang Amadeusz Mozart zaczął koncertować po Europie i komponować pierwsze utwory. Trzydzieści lat później, gdy był u szczytu kariery, zmarł po krótkiej chorobie. Może został otruty? Zofia, młodsza siostra Konstancji, żony Mozarta, długo zapamiętała pierwszą niedzielę grudnia 1791 roku. Gdy przygotowywała w kuchni filiżankę kawy dla matki, i wpatrywała się w płomień lampy oliwnej. Nagle płomień zgasł całkowicie, mimo, że nie było żadnego przewiewu. Ogarnięta złym przeczuciem i za rada matki, szybko pobiegła do domu Mozarta. Konstancja radośnie ja powitała. Powiedziała też, że Wolfgang ma za sobą nie przespana noc i rad będzie gdy szwagierka zostanie. „Ach droga Zofio, jak dobrze, że jesteś – rzekł kompozytor -  zostań tu i bądź przy mnie, gdy umrę dziś w nocy”. Mozartowi towarzyszył asystent Sussmayr, któremu muzyk dawał wskazówki, jak ukończyć ostatnią kompozycję – Requiem. Wezwano księdza i lekarzy. Około godziny 23 Mozart stracił przytomność; 55 minut po północy już nie żył. Zmarł 5 grudnia 1791 roku, dwa miesiące przed 36 urodzinami. Przez cały rok Mozart pracował w wielkim pośpiechu. Kiedy jednak 20 listopada postanowił nie wychodzić z łóżka, nikt nie przypuszczał , że  zmogła go śmiertelna choroba. Najpierw spuchły mu dłonie i stopy, potem dołączyły gwałtowne wymioty. Sam Mozart  podejrzewał, że ktoś czyha na jego życie. Kilka tygodni przed śmiercią powiedział żonie, że jest podtruwany. „Ktoś dokładnie zaplanował czas mojej śmierci”. Mozart wierzył, że zamówione przez tajemniczą osobę Requiem było przeznaczone na jego własny pogrzeb.  Jedna z berlińskich gazet z 31 grudnia 1791 roku donosiła : „Ponieważ jego ciało puchło nawet po śmierci, ludzie myśleli, że został otruty” Starszy syn Mozarta, Carl Thomas, wspomniał, iż ciało jego ojca było tak spuchnięte i wydzielało tak nieprzyjemną woń, że zaniechano sekcji zwłok. Zwłoki Mozarta pozostały miękkie i elastyczne -  co jest typowe dla ofiar trucizny.  Zaledwie 5 lat starszy od Mozarta 24-letni   Antonio Salieri został w 1774 roku nadwornym kompozytorem cesarza Józefa II. Kiedy 7 lat później Mozart przyjechał do Wiednia cieszącego się wielkim szacunkiem arystokracji Włocha uważano za pierwszego muzyka stolicy austriackiej. Salieri w Mozarcie zauważył groźnego rywala, geniusza, któremu nigdy nie dorówna talentem Był też zazdrosny. To jego podejrzewano o otrucie Mozarta. W październiku 1823 roku wyznał : „absurdalne plotki, jakoby miał otruć Mozarta są nieprawdziwe” Miesiąc później próbował popełnić samobójstwo. Wmówił sobie, ze jest odpowiedzialny za śmierć Mozarta i koniecznie chciał wyznać ten grzech. Rok później zmarł. Po śmierci męża Konstancja posłała młodszego syna na lekcje do Solieriego..  Zapytany co sadzi o pogłoskach, iż to nadworny kompozytor otruł ojca, syn odpowiedział, że Solieri nie zabił ojca, jednak „ zatruł mu życie intrygami” Sam Solieri odpowiedział, ze gdyby Mozart żył dłużej „ nikt z nas nie zarobiłby nawet na skórkę chleba. Innym domniemanym mordercą genialnego muzyka mógł być Franz Hofdemel jego ,,brat’’ z loży masońskiej, którego młoda i atrakcyjną żonę Magdalenę  Mozart uczył gry na fortepianie. Kilka dni po śmierci kompozytora Hofdemel rzucił się z brzytwą na bezimienną żonę, okrutnie pokaleczył jej twarz , szyję i ramiona, po czym popełnił samobójstwo. Magdalena przeżyła ten atak i pięć miesięcy później urodziła dziecko, którego ojcem jak głosiła plotka był Mozart. Zamienny jest też fakt, iż cesarzowa Maria Luzia osobiście zainteresowała się losem Magdaleny, czego z pewnością by nie uczyniła, gdyby pogłoska o tym że Mozart był ojcem dziecka, miała być prawdziwa. Jakiś czas po śmierci Mozarta pojawiła się pogłoska, że kompozytor został zgładzony, ponieważ w operze Czarodziejski flet ujawnił tajemnice masonów. 30 września 1791r. w Wiedniu odbyła się premiera tego alegorycznego dzieła, podczas której orkiestrą i śpiewakami dyrygował sam kompozytor. Opera została entuzjastycznie przyjęta przez krytyków i publiczność. Jednym z jej zwolenników był Salieri, który towarzyszył kompozytorowi w drodze na kolejne przedstawienie, powiedział, że nigdy nie widział ,,tak pięknego i przyjemnego spektaklu’’. Kompozytor oraz autor libretta chcieli za pośrednictwem tej opery rozpowszechnić ideały tajnego stowarzyszenia : męstwo, miłość i braterstwo. Nie urażeni operą wolnomularze zamówili u Mozarta kantatę,  która powstała w ciągu kilku dni między premierą Czarodziejskiego fletu a początkiem śmiertelnej choroby kompozytora. Konstancja postanowiła wyprawić jak najtańszy pogrzeb, po jego śmierci popadła bowiem w trudna sytuację finansową. Po południu 7 grudnia o godz. 14.30, zwłoki Mozarta przewieziono do katedry św. Stefana, gdzie garstka żałobników wysłuchała modlitwy księdza. Jednak nikt nie towarzyszył w drodze na oddalony o godzinę marszu cmentarz św. Marka. Nie wiadomo, w którym miejscu ciało kompozytora zostało złożone do zbiorowego grobu. Dopiero w 1859 roku na cmentarzu wzniesiono kompozytorowi marmurowy pomnik w miejscu, gdzie prawdopodobnie został pochowany. Badania: W 1762 roku, kiedy 6letni Mozart zagrał swój pierwszy koncert i zaczął komponować, zapadł na paciorkowcową infekcje górnych dróg oddechowych. Skutki takiej infekcji mogą być odczuwalne przez nawet kilka lat. W konsekwencji chłopiec cierpiał na różne choroby: zapalenie migdałków, dur brzuszny, ospę, zapalenie oskrzeli i żółtaczkę. W 1784 roku, 3 lata po przyjeździe do Wiednia, kompozytor ciężko zachorował. Męczyły go wymioty i ostre zapalenie stawów. Podsumowując analizę schorzeń Mozarta, jego śmierć uznano za połączenie kilku schorzeń: infekcji z dzieciństwa, niewydolności nerek wywołanej alergiczną nadwrażliwością, wylewu krwi do mózgu oraz śmiertelnego zapalenia oskrzeli i płuc. Ubocznymi skutkami niewydolności nerek jest m.in. depresja, zmiany osobowości i zaburzenia świadomości, którymi można wytłumaczyć chorobliwe przeświadczenie Mozarta, iż ktoś próbuje go otruć i że nie dokończone Requiem zostało zamówione przez kogoś na jego własny pogrzeb.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz