Jak produkowano animacje
Komentarze: 0
W Studiu Miniatur Filmowych powstały niezapomniane filmy dla dzieci: Wędrówki Pyzy, Dziwne Przygody Koziołka Matołka czy Pomysłowy Dobromir. Dobry scenariusz do filmu animowanego dla dzieci musiał mieć dynamiczną akcję. Do pracy przystępował reżyser, któremu powierzano film do realizacji. W okresie przygotowawczym powstawały projekty plastyczne postaci i głównych rekwizytów. Potem za scenariusza należało zrobić scenopis obrazkowy.. Po lewej stronie sztywnej kartki papieru formatu A4 były wydrukowane cztery puste prostokąty na obrazki, gdzie należało narysować charakterystyczne momenty danego ujęcia. Po prawej znajdowało się miejsce na opis wydarzeń. Ujęcie w filmie to najmniejszy, niepodzielny kawałek, trwający około 3 sekund. Wszystko zależało od dramaturgii. Dobrze napisany scenariusz ułatwiał pracę, bo można było sobie wyobrazić całość. Wyobrazić sobie, narysować, opisać, rozliczyć w czasie i przekonać redakcję, żeby skierowała film do produkcji. – tu chyba zaczynała się prawdziwa sztuka. Etap produkcji rozpoczynał się, gdy reżyser przystępował do rozdawania ujęć. Na przezroczystej kalce A4 rozrysowywał szkicowo wszystko to, co już wymyślił w scenopisie obrazkowym. Animatorzy rysowali w domach, na specjalnych pulpitach. Pulpit był mały lub duży, podświetlany lub nie, ale zawsze miał wyznaczony kadr i trzy pionowo wystające bolce: środkowy okrągły i dwa skrajne płaskie. Na te bolce zakładało się specjalnie perforowaną, przezroczystą kalkę techniczną, która pozwalała widzieć jednocześnie kilka rysunków, a tym samym ułatwiała śledzenie poszczególnych faz ruchu. Kolejno dokładane kalki ze szkicami poruszających się postaci były przyciskane specjalnym płaskownikiem na zawiaskach, tak by nie zsuwały się z bolców. Narysowaną na kalce animację animatorzy przynosili do sfilmowania. Ruchome szkice oglądało się w malutkiej salce kinowej – Sali konturówek. Wyświetlano tam sfilmowany na nisko czułej taśmie negatyw, dlatego na ekranie białe konturowe postacie poruszały się na czarnym tle. Tak po raz pierwszy sprawdzano ujęcie w ruchu. Komenda „ dwa dzwonki” oznaczała, że animator może rysować na czysto. Rysunek - dotychczas szkicowy i dynamiczny - zmieniał się w wysmakowaną, jednorodną, pojedynczą kreskę, którą później bez trudu można było skopiować piórkiem na celuloid. Kreska każdego oczyszczonego rysunku – a w jednym ujęciu mogło być ich i sto – miała być jednoznaczna i staranna. Postacie musiały trzymać proporcje, być narysowane dokładnie według wzoru. Gotowe ujęcia starannie zapakowane w teczki, trafiły do kopiarni. Kalki z rysunkami ołówkiem należało teraz przekopiować na przezroczysty celuloid. Całą tą żmudną pracę wykonywały delikatne ręce kopistek, za pomocą angielskich piórek maczanych w czarnym tuszu. Skopiowane celuloidy należało pomalować. Od mieszania farb i proporcji była tzw. Pani Kolorowa, która miała niezwykle czuły wzrok i dar rozróżniania barw. Najpierw przygotowano specjalne farby, dobrze trzymające się celuloidu. W specjalnych młynkach, które godzinami kręciły się, mieszało się farby Talensa z dodatkiem akrylu. Gotowe farby o konsystencji gęstej śmietany, przelane do litrowych słoików stawiało się do specjalnych lodówek. Ostatecznie wersje farb dorabiało się własnoręcznie, mieszając podstawowe barwy według specjalnego albumu ze wzorami. Do pracy przystępował zespól malarek. Celuloid malowano po lewej stronie. Podczas, gdy ujęcia były malowane, reżyser tworzył dekorację. Nie różniły się one specjalnie od zwykłych obrazków. Używano kredek, pędzli, często aerografu. Kiedy już był pomalowany a każde ujęcie miało swoją dekorację, zaczął się okres zdjęciowy. Operator filmował według recepty poszczególne celuloidy, kładąc je na poszczególnej dekoracji. Potem w małej salce kinowej można było obejrzeć kolorowy materiał. Montaż odbywał się w pełnej ścinków montażowni. Najpierw materiał należało ułożyć w kolejności ujęć. Sklejało się ujęcia w kolejności, wycinało klapsy i zakładki i tak powstawał gotowy obraz. Jeszcze tylko trochę „strzyżenia” – wycinania zbędnych fragmentów dla dodania dynamiki. Po zmontowaniu obrazu, do montażowni zapraszano kompozytora, który oglądał materiał, mierzył czas ujęć i wybierał sobie podkład muzyczny. Tymczasem reżyser z montażystą dobierali z biblioteki dźwięków efekty akustyczne: stuki, warkoty, skrzypnięcia, uderzenia itp. Gdy muzyka była dobrana i rozpisana na partytury poszczególnych instrumentów, można było przystąpić do zgrania z orkiestrą, co odbywało się w studiu opracowań filmowych. Tu nadrywano też dialogi poszczególnych postaci. Aktorzy wypowiadali dialog, starając się zsynchronizować ruchy ust z obrazem na ekranie. Film miał uroczysty pokaz w studiu, a potem ocenę komisji kolaudacyjnej w Ministerstwie Kultury.
Dodaj komentarz